Rano jedziemy zjeść śniadanie do knajpki Jaws - przemili właściciele i naprawdę - doskonałe jedzenie. To nasz ostatni dzień w Anjunie. Wjeżdżamy jeszcze na górę, z której rozciąga się przepiękna panorama całej miejscowości i jedziemy oddać skuter.
Na Palolem można się oczywiście dostać miejscowymi środkami komunikacji - wymaga to jednak całego dnia drogi i licznych przesiadek (około pięciu). I znów - będąc rozleniwieni postanawiamy wytargować sobie wygodną formę transportu - taksówkę. Z tym także na Goa nie ma problemu - taksówka zawiezie Was wszędzie, wszystko jest kwestią ceny. Pierwszą jaką otrzymujemy to 2000 INR, z góry mówię, że chcę jechać za 1000, słysząc oczywiście, że to fixed price, itd, itp. Odchodzimy zatem, czekając tylko, aż za chwilę, znajdzie się ktoś, kto za niższą cenę niż 2000 INR nas zawiezie. Nie zawodzi nas intuicja, już po chwili dogania nas Hindus i dogadujemy się na 1600 INR - jak na 80km i 2 godziny jazdy to dobra cena.
O 14 ruszamy zatem do Palolem, odrzucając wcześniej opcje zwiedzania starego Goa, Panjimu i innych atrakcji - już wiemy, że tu wrócimy, teraz chcemy zobaczyć jeszcze ładniejsze plaże i w pełni rozkoszować się klimatem i czasem wolnym.
Palolem to zupełnie inny świat - chyba jedna z najbardziej znanych miejscowości na Goa, która posiada swoją "renomę", mówi się wręcz, że Palolem to marka sama w sobie. Istotnie - plaża jest przepiękna, pochylają się nad nią palmy, a ludzie zdecydowanie spokojniejsi (mowa o turystach), niż ci w Anjunie, którzy szukają atrakcji muzycznych nie z naszej półki, podsycanych dużą ilością narkotyków.
Przechodzimy całą plażę w poszukiwaniu noclegu. Jesteśmy przed rozpoczęciem sezonu - większość domków jest dopiero w budowie (trzeba je odbudowywać co roku, ze względu na monsun, który dewastuje wszystko w promieniu 200 metrów od morza). Ceny najróżniejsze, w zależności od tego, kto czego szuka i standardu - Coco Hut na samej plaży to wydatek od 1200 do nawet 6000 INR. Ceny pewnie spadną nieco po szczycie sezonu i święcie Diwali. My znajdujemy lokum po drugiej stronie plaży - Flavia Paradise, w zasadzie też przy samej plaży - wystarczy przejść przez gaj palmowy i jesteśmy. Cena - 400 INR za noc. Miejscówka jest jednak ponura i nie do końca czysta. Decydujemy się jednak, bo jesteśmy zmęczeni, niepotrzebnie łaziliśmy z plecakami w upale po plaży - lepie zostawić jedną osobę z dobytkiem, a druga niech chodzi i wybiera i przebiera. No nic - decydujemy się, że bierzemy to na kilka dni, a później zobaczymy. Od razu wypożyczamy skuter.