Skuterem jedziemy zobaczyć Agondę, plażę, na której podobno nie ma zbyt wielu ludzi, i na której podczas sezonu można mieć szczęście zobaczyć żółwie składające jaja. Istotnie - na plaży nie ma nikogo... Jest przepięknie, dodatkowo bardzo wysokie fale gwarantują niezapomnianą zabawę.
W kolejnych dniach zabieramy na Agondę poznaną grupę polaków - Grzegorza, Agę, Piotra i Patrycję - są zachwyceni możliwością szaleństwa w wysokich falach. Spędzamy z sobą kolejne dwa dni.
Ja niestety łapię zapalenie ucha środkowego, odwiedzamy szpital, z którego jednak uciekamy, znajdując prywatną "klinikę". Za 400 INR dostaję leki i diagnozę. Całe szczęście gaszę to zapalenie w zarodku - mogę w pełni korzystać z dobrodziejstw rajskiego Goa.
Próbujemy też dojechać na plażę Cola - oddaloną ok 25km od Palolem. Robimy przy okazji naszym skuterem małe safari - dojazd jest bardzo niewygodny, trasa prowadząca na samą plażę jest bardzo kamienista. Dodatkowo, do plaży trzeba jeszcze zejść stromym zboczem, ok 150m. w dół - nie polecamy, chyba, że ktoś chce zobaczyć fajne widoczki po drodze - to na pewno warto.
Decydujemy się na wycieczkę łodzią na oglądanie delfinów - przyjemność kosztuje 1400 INR i to dużo, biorąc pod uwagę, że można to zrobić za 200 INR, dopływając do miejsca, gdzie delfiny pływają kajakiem - zdecydowanie polecamy tę opcję - więcej frajdy. Ci, którzy szykują się na to, że delfiny będą skakać i podpływać do łódki/kajaka będą rozczarowani - delfiny indyjskie są bardziej płochliwe i "dzikie", można je obserwować z odległości 15m, ale nie ma mowy o głaskaniu i przyglądaniu się z bliska - co widać na zdjęciach. Oglądamy też przy okazji wyspę małp, wyspę motyli i plażę zakochanych - wszędzie tam dopłyniecie kajakiem i będziecie mieć z pewnością więcej prywatności i frajdy niż z rejsu łódką rybacką.
Decydujemy z Agatą, że na kolejny wyjazd przygotujemy sobie koszulki "WE'VE BEEN ON ALL YOUR TRIPS" - które, mamy nadzieję, zniechęcą rybaków do zadawania pytań o "bołt trip" na każdym kroku :)