Lot trwa 9 godzin - całe szczęście nocą, więc możemy spać. Jednak po godzinie od startu, wpadamy w rejon tak silnych turbulencji, jakich jeszcze nie przeżyliśmy nigdy - dodatkowo - trwają ponad 2 godziny!!! Po tym, udaje nam się zasnąć i budzimy się na samo lądowanie. Mamy plan, aby pojechać do centrum Paryża - w końcu przed nami cały dzień. Okazuje się jednak, że pogoda jest fatalna - silny wiatr, raptem 10 stopni, a my nie mamy żadnych ciepłych ciuchów. Dodatkowo - teraz zachorowała Agata. Kupujemy leki i decydujemy, że niestety - Paryż musi na nas poczekać, a my musimy poczekać na nasz samolot ok. 9 godzin na lotnisku. Jest całe szczęście na tyle duże, że poprzez spacerowanie, czytanie, wspominanie, czas mija w miarę szybko. O 19 wsiadamy do samolotu LOTu i zaczynamy ostatni etap podróży - do Warszawy....