Geoblog.pl    szmikowal    Podróże    Goa 2014    Hello Mumbai!
Zwiń mapę
2014
06
paź

Hello Mumbai!

 
Indie
Indie, Mumbai
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8381 km
 
Wstajemy rano, szybki prysznic i schodzimy na hotelowe śniadanie. Upał niemiłosierny, ale zupełnie nam to nie przeszkadza. Robimy szybką rundkę po okolicy i komunikujemy się z Nihitem - naszym gospodarzem. Mamy być ok. godziny 12. Zabieramy plecaki, łapiemy rikszę za 200 INR i ruszamy. Ta podróż od samego początku jest wyjątkowa - riksiarz włącza muzykę tak głośno (hinduską oczywiście), jakby starał się zakłócić niesamowity hałas ulicy. Jedziemy 45 minut i standardowo - zaczynamy szukać adresu. Znamy to już z poprzedniej eskapady do Indii więc nie robi to na nas wrażenia. Ostatecznie po godzinie jazdy i przejechaniu ok. 18km, jesteśmy na właściwym miejscu. Budynek jest stary, mi mocno przypomina kubańskie klimaty. Człapiemy na 4 piętro, wąskimi schodami, dzwonimy i otwiera nam... dziewczyna. Mówimy kim jesteśmy, skąd się wzięliśmy, nie zmienia to jednak faktu, że Nihita nie ma, a ona patrzy na nas z lekkim zaskoczeniem. Raz jeszcze sprawdzamy adres - jest ok, czasowo - jesteśmy minimalnie wcześniej. Ostatecznie zostajemy zaproszeni do środka, Nihit podobno dojedzie. No ok... siadamy na kanapę, z pokoju obok wyłania się kolejna osoba, siadają wspólnie do stołu, ani słowa do nas i zasuwają obiad... też nas trochę w brzuchach wierci, ale przecież nie będziemy się wcinać, dodatkowo - nadal nie wiemy co się do końca dzieje... Cóż - czekamy. Wysyłam Nihitowi SMSa - zero odpowiedzi, próbujemy trochę przysypać... O 13:30 decydujemy, że trzeba coś zjeść. Zostawiam Agatę z "nieznajomymi" i ruszam na poszukiwania ulicznego jedzenia. Wychodząc na ulice, utwierdzam się w przekonaniu, że kocham Indie, ale jednocześnie rozumiem tych, którzy mają zupełnie inne odczucia; hałas, tłok, furia zapachów, brak organizacji, mikstura wszystkiego w wielkim kotle - czuję się tutaj bardzo dobrze. Wchodzę w boczne uliczki, szukając somosów - lokalnych ciastek z nadzieniem dal. Bingo! są - biorę 2 na wynos, zapakowane oczywiście w gazetę, do tego sos w woreczku - danie z 20 INR, którym możemy się najeść do syta. Do tego biorę 4 lodowate piwa - przetrwamy. O godzinie 15 zjawia się Nihit - taki poślizg w czasie nie jest tutaj niczym niezwykłym. Nihit to bardzo przyjemny i wesoły Hindus, nie przeprasza za spóźnienie, w końcu w Indiach czas płynie zupełnie inaczej, my tego też nie oczekujemy - cieszymy się, że w końcu możemy się poznać.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (8)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 1.5% świata (3 państwa)
Zasoby: 18 wpisów18 1 komentarz1 67 zdjęć67 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
04.10.2014 - 24.10.2014